Już kiedyś o tym cieście pisałam - klik, ale powtórzę bo moim zdaniem warto, może ktoś jeszcze zdąży je upiec.
W stanie surowym jest bardzo plastyczne, łatwo je rozwałkować i wylepić nim foremki. Podczas pieczenia, jeśli dobrze ponakłuwane, zachowuje kształt, nie wybrzusza się, nie puchnie, nie wymaga obciążenia (pieczenia na ślepo).
Dzięki skórce cytrynowej wspaniale pachnie. A po upieczeniu jest cudownie kruche.
Kruche ciasto z dodatkiem drożdży
(proporcje na 3 mazurki np. 40/30 cm)
1 kg mąki krupczatki
600 g masła ( 3 kostki)
250 g cukru pudru
4 żółtka
1 całe jajko
skórka otarta z 2 cytryn (najlepiej niepryskanych, ekologicznych)
20 g drożdży
Drożdże dokładnie rozetrzeć w mące, dodać cukier puder, skórkę z cytryny i masło, siekać aż powstanie coś w rodzaju kruszonki
(można to robić nożem ale ja wolę w malakserze, choć przy tej ilości muszę to robić partiami).
Dodać jajko i żółtka, całość dokładnie połączyć nie wygniatając zbyt długo - ja to robię w misie robota kuchennego
końcówką do ucierania.
Ciasto podzielić na części i schłodzić przynajmniej 1 h.
Piec w 190 - 200 st C aż nabierze złotego koloru, w zależności od wielkości blaszek 15 - 20 min.
Wszystkiego najlepszego! Radosnych Świąt Wielkiej Nocy! Niech i u Was tak pięknie zapachnie jak u mnie :)
piątek, 18 kwietnia 2014
czwartek, 10 kwietnia 2014
Szybki "sos boloński"
Jeszcze raz o warsztatach, ale dość nietypowych. Spotkanie
z Alfredo Boscolo i Leonardo Masi z Kuchni Dantego nie przypomina gotowania pod
okiem szefa kuchni. To raczej wydarzenie samo w sobie, trochę kuchni, trochę
humoru i trochę „Boskiej komedii”.
Gotują oni z dużą wprawą i widoczną przyjemnością, dość luźno trzymając się przepisów. Doskonale znając podstawy, pozostawiają pole do popisu dla własnej inwencji kulinarnej.
Sami Panowie piszą o
sobie tak „ Dwóch Włochów otoczonych nimbem chwały swoich
doktoratów stanęło przy garnkach. Wydaje się, że to nieunikniony los, czekający każdego Włocha na obczyźnie, choćby nie wiadomo jak wykształconego” ;)
Przygotowywaliśmy między
innymi makaron z szybkim sosem bolońskim.
(wstęp na temat sosu był
bardzo długi, głównie chodziło o to, że coś takiego jak typowe ragou bolońskie
nie istnieje :)) wariacji na jego temat jest niemal tyle co kucharzy)
Do sosu użyliśmy około:
1 szkl mleka
½ szkl czerwonego wina
sól, pieprz
gałązka rozmarynu
2-3 listki szałwii
oliwa, masło
do posypania - tarty parmezan
* koncentrat Pudliszki – 100% pomidorów, bez konserwantów i
innych dodatków !
Do ragou po bolońsku najlepiej
używać koncentratu lub zagęszczonego przecieru, to sos przede wszystkim mięsny
a nie pomidorowy.
Na oliwie z masłem, podsmażyliśmy dla zapachu zioła (rozmaryn należy
wyjąć po paru minutach, bo gorzknieje)
Dodaliśmy drobno posiekane warzywa a kiedy zmiękły na patelnię
trafiło mięso.
Po kilku minutach, kiedy mięso było dobrze obsmażone, dodaliśmy
koncentrat, później wino, pieprz i sól, a po chwili mleko.
Całość dusiła się około
20 min.
Sos został podany z makaronem jajecznym, jak zostało
podkreślone, spaghetti (ze względu na swoją śliskość) do niego się nie nadaje.
Warsztaty organizowała firma Pudliszki. Pierwsze zdjęcie pochodzi z nadesłanych materiałów
Subskrybuj:
Posty (Atom)