Paellę pamiętam właściwie tylko z Walencji. Wiem, że robią ją tam mężczyźni, tylko w niedzielę, i że ta prawdziwa walencjańska ma mieć w sobie kurczaka, królika i kilka rodzajów fasoli. Ale nam się zachciało paelli z owocami morza!
W sprawdzonym z "dorocznego fondue" gronie, przystąpiliśmy do dzieła.
Każdy miał jakiś pomysł, ja miałam wydrukowane jakieś przepisy, nie mogło się nie udać!
Powstało coś pysznego, pod czym być może nie podpisałby się rodowity Hiszpan... ale kto wie, może jednak ;)
Paella dla 4 osób
potrzebne będą: patelnia 32 cm oraz specjalny palnik, jeśli chcemy gotować na dworze (zdjęcie poniżej)
2 szklanki ryżu (u nas carnaroli, może być arborio)
1 cebula cukrowa, pokrojona w drobną kostkę
3 ząbki czosnku, obrane i pokrojone w plasterki
3 nieobrane ząbki czosnku
2 pomidory bez skóry, miąższ drobno posiekany*
1/2 czerwonej i 1/2 żółtej papryki, pokrojone w dużą kostkę
1/2 szklanki mrożonego groszku
około 200g białej ryby (np polędwica z dorsza), pokrojone na spore kawałki
400g małży (u nas mrożone, świeże nie dojechały :)
400g mrożonej mieszanki owoców morza
kilkanaście średnich krewetek
4 duże krewetki
150 ml wina
700 ml domowego bulionu z kurczaka
oliwa do smażenia
przyprawa do paelli (zawiera min. wędzoną paprykę, szafran, czosnek i pieprz)
sól
garść natki z pietruszki
cytryna w ćwiartkach
*najprościej jest przekroić pomidora na pół i ścierać go na tarce jarzynowej do momentu aż w ręce pozostanie nam sama skórka - to jedna z wielu kulinarnych umiejętności jaką zawdzięczam Pyńkowi :)
Na oliwie obsmażyliśmy cebulę i czosnek, dodaliśmy pomidory, gotową przyprawę, sól i pokrojoną paprykę.
Po 2 - 3 min smażenia dodaliśmy rybę i rozmrożoną mieszankę owoców morza.
Smażyliśmy mieszając kolejne 2-3 min. Następnie dodaliśmy wino.
Kiedy wino odparowało, wsypaliśmy ryż a po chwili dodaliśmy bulion, od tej chwili paelli już się nie miesza.
Na wierzchu potrawy ułożyliśmy krewetki, małże w muszlach oraz zamrożony groszek.
Patelnię przykryliśmy folią aluminiową, zmniejszyliśmy płomień i pozostawiliśmy na około 15 - 20 min.
Po odkryciu smażyliśmy jeszcze przez kilka minut - do momentu odparowania pozostałego płynu (nadal nie mieszając, na dnie ma powstać coś w rodzaju skorupki)
Przed podaniem, posypaliśmy paellę natką.
Szczerze polecam! Wspólne robienie paelli to świetna zabawa, dlatego mam też większą patelnię :)
A tak wygląda sprzęt:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wygląda bardzo apetycznie!
OdpowiedzUsuńWspólne gotowanie w grupie przyjaciól to super sprawa. Juz dawno niczym takim nie uczestniczyłam. Czas zmobilizowac przyjacjoł.
Ależmam ochote na taką paelę.
Ale nie mam takiej patelni.
Hmm, potrzebuję kolejnej patelni?
Pozdrawiam!
Noooo, pewnie , że potrzebujesz, mniej więcej tak samo jak ja potrzebuje dwóch :)))
UsuńTa mała czekała na użycie 7 lat! na swoje usprawiedliwienie mam to, że była gratisem do 3 paczek ryżu :D
Pychota :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na kurczaka po hawajsku!
www.paczekwkuchni.blogspot.com
Pozdrawiam :-)
Chętnie wpadnę :)
UsuńPozdrawiam!
Ale królewska uczta :)!
OdpowiedzUsuńPysznie było! :)
UsuńAniu, to Wasza paella,więc pyszna!
OdpowiedzUsuńNawet jak nie hiszpańska.
Namawiasz wszystkich na kolejny gadżet?
Ja się nie dam!
Nie wszystkich Aniu, Tobie mogę pożyczyć :))
UsuńTa skorupka na dnie jest najistotniejsza :) Za paellą nie przepadam, nawet w wydaniu hiszpańskim to nie moja bajka, to co mi się w niej podoba to właśnie lekko przypalony spód - gdyby inni współbiesiadnicy mi pozwolili, to wyskrobałabym całą dolną warstwę dla siebie, ale musieliby najpierw odejść od zmysłów, by mi ją odstąpić :)
OdpowiedzUsuńJa lubię całość i nikomu nie oddam mojej części skorupki ;))
UsuńMiło mi, dziękuję za propozycję :)
OdpowiedzUsuń